(pierwotnie opublikowane w grudniu 2005)
Tekst ten piszę na pokładzie samolotu lecącego do Polski, wystukując go na laptopie. W kieszeni mam komórkę z kolorowym wyświetlaczem, kamerą, polifonią, sronią. W plecaku aparat cyfrowy zdolny do robienia trzech zdjęć na sekundę, lub nagrywania filmów. Tymczasem dobrze pamiętam szkołę podstawową, marzenia o kamerze z dwiema szpulami filmu, olbrzymim kawale cholery. Marzenia o ZX Spectrum, ośmiobitowym komputerku, którego można było używać do pięciu godzin, bo później zasilacz się topił. Pamiętam mojego Zenita 122, analogową lustrzankę w której cała elektronika to był światłomierz z diodą za dużo/dobrze/za mało. No i loty jako niemal misterium, w żadnym razie coś tak banalnego i użytkowego jak dzisiejsze tanie linie. Minęło z 15 lat i świat tak się zmienił? telefon w mojej kieszeni jest obliczeniowo ekwiwalentem superkomputera z zamierzchłych czasów, a mojego niegdyś wymarzonego ZX Spectrum bije na głowę. Za 10 funtów mogę kupić odtwarzacz MP3 na karty SD i Compact Flash, który będzie w stanie odtwarzać kilkanaście godzin muzyki o jakości CD, samemu będąc wielkości karty kredytowej. Na horyzoncie mamy już podłączanie komputera do mózgu – w rzeczy samej to się już robiło, choć na ograniczoną skalę. Jeśli za 15-20 lat dalej będę chciał być informatykiem, będę musiał mieć złącze neurocyfrowe.
Większość z tych zabawek, w takiej, czy innej formie, została przewidziana. Miniaturyzacja, ciągłe przyspieszanie komputerów, to wszystko tak naprawdę nas nie zaskoczyło, zastało nas przygotowanymi. Lem przewidział i Internet i jego użyteczność w branży porno, i rzeczy, do których dopiero niedługo zacznie dochodzić – manipulowanie kodem genetycznym w celu stworzenia „designer babies”. Ale nie przewidział Parad Równości.
Verne przewidział helikoptery, okręty podwodne, niektórzy twierdzą, że reaktor nuklearny. Ale nie przewidział Obrońców Praw Zwierząt. Masę rzeczy przewidział Asimov, ale do głowy mu nie przyszli Antyglobaliści. Nikt nie przewidział Bezstresowego Wychowania, nikt nie przewidział apologetów Dżihad, nikt w Europie usianej cmentarzami z rzędami równych białych krzyży, znaczących miejsce pochówku Amerykanów, walczących za nas w naszych wojnach nie przewidział histerycznego antyamerykanizmu. Kto przewidział ruch pacyfistyczny, którego bohaterami, darzonymi czcią niemal boską byli po kolei Lenin, Hitler, Stalin, Castro, Pol Pot, Guevara, Hussein? Lem cośtam bąknął („Pokój na Ziemi”) o neopacyfistach, którzy twierdząc, że szukają kogoś, z kim mogliby zawrzeć pokój tak naprawdę szukają kogoś, komu mogliby się poddać. Ale skala tego amoralnego, tchórzliwego deblizmu i to, jakie odrażające potwory zostaną kanonizowane na świętych pacyfizmu do głowy mu nie przyszło.
Jesteśmy całkiem nieźli w przewidywaniu nowych technologii, realizowanych dostępnymi nam już środkami. Nawet radzimy sobie jako tako z przewidywaniem przyszłych odkryć fizycznych. Co jednak zadziwiające, znając kilka tysięcy lat historii ludzkiej rasy, zupełnie nie potrafimy przewidzieć przyszłego debilizmu. Nikt nie przewidział że z pomocą tabletki antykoncepcyjnej i modelu 2+1 biała rasa popełni samobójstwo. Nikt nie przewidział, że Europa przyjmie ponad pięćdziesiąt milionów dzikusów z samego środka piekła, którzy nie potrafią wyciągnąć drugiego pierwiastka z czterech, za to potrafią oblewać benzyną i podpalać samochody, czy siostrę, którą któryś widział jak rozmawiała (szok!) na ulicy z obcym mężczyzną. Nikt nie przewidział, że kiedy kilkunastu morderców wbije samoloty w budynki pełne normalnych, pracujących ludzi, chór pozbawionych jakiejkolwiek moralności i empatii skurwysynów zacznie chichotać, że oto tym złym oberwało się od tych dobrych i że sami sobie zasłużyli. Nikt nie przewidział, że nasza cywilizacja ubóstwi ubranego w kabaretki pajaca z piórami wsadzonymi w dupę, zaś za uosobienie zła uzna białego heteroseksualistę, który chce mieć żonę i trójkę dzieci. Nie potrafimy przewidywać naszych szaleństw, zupełnie nam to nie idzie. Nasz obłęd zastał nas nieprzygotowanymi.
Terra Fantastica to serwis poświęcony literaturze. Od czasu do czasu ukazują się tu teksty mające pomóc Wam w pisaniu – sam parę razy pisałem o jednym z moich ulubionych tematów, czyli konstruowaniu spójnych światów. Podstawą każdego takiego świata są ludzie. Jeśli ktoś nie pisze o społeczeństwie maszyn, lecz o społeczeństwie ludzkim, powinien wystrzegać się jednego z najczęstszych błędów literatury – modelowania społeczeństw, zachowujących się w sposób sensowny i planowy. Takie społeczeństwa się nie zdarzają, a kiedy już się jakieś znajdzie (Singapur) wywołuje w nas swoją nieludzkością lęk i niechęć. Społeczeństwa są głupie, potwornie głupie. Mogą być – jak Arabowie – nazistowskie i zbrodnicze, mogą być – jak Europejczycy – po prostu durne, rozlazłe i zaślepione jakąś absurdalną ideologią, ale głupie są niezmiennie. Kiedy wymyślasz jakąś technologię, która ma zmienić ów świat przyszłości, zacznij od wyobrażenia sobie po pierwsze jaki jest najgłupszy użytek, który ludzie mogą z niej zrobić, a po drugie – jak może być wykorzystana w przemyśle porno. Jak ludzie mogą jej użyć do popełnienia idiotyzmu, albo do kopulacji. Mówi się, że technologia sama z siebie nie jest zła, to ludzie mogą wykorzystać ją do złych celów. To prawda. Podobnie technologia sama z siebie nie jest kretyńska – to dopiero ludzie wykorzystują ją, aby wspiąć się na wyżyny kretynizmu.