Scopare la Poverta: w obronie maszyny do szycia

Odrażajace, odstające, koślawe szwy to nie jest oznaka "autentyczności".

Abstrakt: nie, odrażajace, odstające, koślawe szwy to nie jest oznaka „autentyczności”.

Pierwsza część artykuły daje trochę wiedzy o rzeczywistym świecie. Jeśli masz ją gdzieś i chcesz od razu przeskoczyć do larpowego mięsa, kliknij tu.

Anegdota 1:
Są lata 90te. Stoję sobie na trawniku pod zamkiem mirowskim i przyglądam się jednemu z pierwszych konkursów strojów na polskich larpach. Sędzią jest osoba z odtwórstwa historycznego (reko jako takie wówczas jeszcze nie istniało, mroki w legginsach ganiały się nawzajem na czworaka, a po defekacji podcierały się tyłkiem o drzewa). Owa sędziująca osoba idzie od konkursowicza do konkursowicza i przygląda się szwom. Dodatkowe punkty za ręczne szwy. E… co?

Anegdota 2:
Są lata dwatysiącnaste. Chcę mieć naprawdę doskonałej jakości rzymską tunikę i fascia ventralis. Ręcznie tkana wełna, naturalnie barwiona, takie tam szykany. Zamawiam to u Claire Marshall, która robi takie rzeczy dla muzeów. Tanio nie jest, ale scopare i takie tam. Choroba rekoludka – możesz wydać naprawdę głupie pieniądze na coś, co wygląda zupełnie niepozornie. W końcu tunika przychodzi, oglądam ją i… wypełnia mnie rozczarowanie. Maszynowe szwy na czymś takim? Naprawdę? Zbliżam szew do oczu, przyglądam mu się. Dopiero teraz widzę drobniutkie niedoskonałości. On nie jest maszynowy. Szyła to po prostu osoba, która szyje ręcznie od dawna i robi to świetnie. Teraz dopiero jestem pod wrażeniem.

Jak ubiera się bieda

Przez kawał historii bieda ubiera się we własnym cyklu zamkniętym. Bieda ma na przykład chatę. Po chacie łażą kozy, wokół niej owce. Co jakiś czas bieda zbiera moher z kozy i/lub wełnę z owcy. Ta jest czesana/gręplowana, trafia na kołowrotek, z niego na krosno. Każda owca jest innego koloru, wiec na tym krośnie najlepiej jest zrobić tkaninę w jakiś rodzaj kraty, żeby nie była po prostu plamiasta. Z krosna tkanina trafia do gara, gdzie jest barwiona (albo nie trafia i nie jest – może zostać w kolorze naturalnym). Z gara na stół, gdzie tnie się ją i robi się z niej ubranie. Teraz jest szyta. Jest szyta przez kobietę, która szyje od dzieciństwa i która szyć potrafi. Przy okazji zauważcie, jak potwornie kosztowny w czasie i energii jest ten proces. Dlatego tkaniny się nie marnuje i dlatego tkanina jest strasznie droga. Żołnierze rzymscy grają w kości o ubranie Jezusa nie dlatego, żeby go dodatkowo upokorzyć, ale z powodu olbrzymiej wartości tkanin. Jezus opowiada w jednej z przypowieści:

Jezus z Nazaretu

Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli.

Obdarli go, znowu dlatego, że jego ubranie miało większą wartość niż to, co miał w mieszku. Tkanina jest droga!

Wyskakiwać z ubrań, lamusy!

W związku z tym tkaniny się nie marnuje. Nie wywala się do śmieci skrawków (można je użyć na łaty, albo zmienić w sznurki, czy guziki), nie wyrzuca się podziurawionych ubrań (łata się je podobną tkaniną – w Egipcie znaleziono płaszcz wojskowy rzymskiego żołnierza, składający się z pięciu różnych tkanin, a bardzo znana czapka pod hełm pochodzi z podobnej kanibalizacji).

Jak ubierają się pieniądze.

Pieniądze mają dostęp do lepszej i bardziej jednorodnej wełny, z chowu masowego (zapoczątkowanego przez Rzymian – to oni pokryli Europę stadami wypasanych wspólnie, jednolitych w barwie owiec). Bele welny o tym samym kolorze są trudniejsze do pozyskania, mogą też być w droższych barwach. Wełna z białych, masowo wypasanych owiec jest łatwiejsza w barwieniu, niż wełna z owiec brązowych, lub czarnych. Pieniądze szyją swoje ubrania u krawców. Ci krawcy żyją z szycia i szyją świetnie.

Co ich łączy?

Ani bieda ani pieniądze nie ubierają się u pijanych, bezrękich ludzi z potwornym zezem, którzy nie potrafią poprowadzić igły prosto, choćby zależało od tego ich życie.

Co z tego?

W reko istnieje kult koślawego szwu ręcznego, który niestety przejmuje larpówek. Szew jest ładny, jeśli jest tak fatalny, że już z kilku metrów widać, że został poprowadzony ręką. Szwu, za który w rzeczywistym świecie krawiec zostałby obity, bo byłoby to zmarnowanie bardzo drogiego surowca, jakim jest tkanina. Szew, który wychodzi spod ręki osoby, dobrze szyjącej ręcznie, jest bliższy szwu maszynowego, niż koślawych potworności, modnych w reko i robiących się modnymi w larpówku. Widok kogoś, w pozszywanym przez epileptyka w trakcie gwałtownego ataku kaftanie, albo w kapturze obrębionym tak, że obrębienie wygląda, jak EKG oglądającego swoje płonące BMW prezesa, powinien raczej wywoływać reakcję „panie, kto to panu tak spierdolił?”. Nie idźcie tą drogą. Szyjcie albo maszynowo, albo przyłóżcie się do szycia ręcznego (robienie szwów ukrytych nie jest trudne). Nie idźcie w masturbację chwalenia się fatalnie spieprzonym szwem, krzyczącym od razu „patrzcie jaka bieda!”.

Fatalne, straszne, okropne, ale za to chujowe.

Łaty i kiepskie szwy.

Ubrania, zwłaszcza robocze, są łatane. Masz kaftan rzeźnicki, albo skórzany kaftan podróżny, albo znoszoną przeszywkę, albo coś podobnego. To ubranie pracuje i będzie z czasem sie darło i rwało. Ten efekt oczywiście można przyspieszyć – pisałem już o postarzaniu ubrania. Kiedy do tego dojdzie, mamy ważny wybór:

  1. Jeśli to jest ciuch reprezentacyjny (nasz wams do obiadów z księciem), nie powinien być widocznie połatany. Przyznajemy się w ten sposób do biedy (co nie jest problemem u ludzi rzeczywiście biednych).
  2. Jeśli to jest ciuch roboczy, albo jeśli naprawa jest chwilowa, nie ma problemów z widocznym łataniem go odstającą kolorystycznie tkaniną. To wręcz doda mu charakteru.

Strój opowiada historię.

Nie analizujemy tego świadomie, wynik analizy dostajemy od razu jako ocenę estetyczną. Strój zgrzyta nam, kiedy jest niespójny, wewnętrznie sprzeczny. Może to być źle dobrany do okoliczności anachronizm (frak w połączeniu z dżinsami jest słaby w larpie XIXwiecznym, ale dobry w falloutowym Las Vegas). Jaką historię opowiada strój z dobrych tkanin (jedwabie, drukowane lny, dobrej jakości skóra), szyty przez paralityka sznurkiem od snopowiazałki? Historię idioty, albo obwoźnego komedianta. Ale… o, spójrzcie na to:

Dobrze wykonany płaszcz (popatrzcie na szwy wewnętrzne wokół kołnierza), który trafił się biedakowi, którego nie stać nawet na koszulę i który potrafi go naprawiać tylko w najbardziej niechlujny sposób (łata na piersi i to, jak jest przyszyta). Ta opowieść widoczna jest od razu i jest spójna. W takim konktekście działa to dobrze.

Inna ciekawa opowieść, opowiedziana najpierw przez ubranie, potem właściciela, pochodzi z XVIIw, z książki Francisco de Quevedo y Villegasa, „Żywot młodzika niepoczciwego imieniem Pablos, czyli wzór dla obieżyświatów i zwierciadło filutów”:

Francisco de Quevedo y Villegas

Jechałem na moim rudym wierzchowcu z Manczy, szczerze
pragnąc nie spotkać nikogo, gdy z daleka zobaczyłem hidalga, który szedł żwawym krokiem, owinięty w pelerynę, ze szpadą przy boku [espada cenida], w związanych pod kolanami pantalonach i solidnie obuty [botas – długie buty]. Wyglądał wykwintnie w swoim wykładanym kołnierzu i kapeluszu na bakier. Przypuszczając, że to jakiś możny pan, który zostawił za sobą swój pojazd i służbę, pozdrowiłem go, gdyśmy się zrównali.

[Po krótkiej wymianie zdań hidalgo odwrócił się]

by spojrzeć za siebie, ruchem tak gwałtownym, iż opadły mu pantalony, gdyż najwidoczniej zerwała się sprzączka [agujeta – aiglet – czyli sznurek], tak dalece samotna, iż widząc mnie pękającego ze śmiechu, poprosił, bym mu pożyczył jednej ze swoich.
(…)
Tknięty współczuciem zeskoczyłem na ziemię, ale że nie mógł wypuścić z ręki pantalonów, musiałem go wsadzić na osła. I nie lada stropiło mnie dokonane przy tej sposobności odkrycie, jako że z tyłu, w miejscach, które zakrywała peleryna, miał powycinane kawałki podłożone wstawkami z innej tkaniny, a tu i ówdzie prześwitywały nagie pośladki
(…)
[Hidalgo opowiada o swoim ubraniu:]

Co się tyczy stroju, mamy i na to swoje sposoby. Od czegóż stare gałgany? I jak gdzie indziej wyznacza się godziny na modlitwę, tak my mamy swoje pory oporządzania odzieży. Warto zobaczyć rano, ile najróżniejszych rzeczy uzdrawiamy. Słońce, które odkrywa wszelkie niedostatki naszej garderoby, jest naszym zdeklarowanym wrogiem, toteż rano odpieramy atak jego promieni; szeroko rozstawiwszy nogi i pochyliwszy głowę widzimy na ziemi cienie, jakie rzucają oberwane strzępy oraz nitki zwisające po wewnętrznej stronie kończyn, i z pomocą nożyczek dokonujemy postrzyżyn dolnej części stroju. Że zaś wszystko najprędzej się niszczy w miejscach, gdzie nogi ocierają się jedna o
drugą, wycinamy kawałki tkaniny z tyłu, by załatać dziury z przodu. Możemy spokojnie robić te wycinanki na pośladkach, choćby jedynym ich przykryciem pozostały gacie. Tylko peleryna wie o tym, toteż wystrzegamy się spacerów w dni wietrzne, wchodzenia po
oświetlonych schodach i wsiadania na konia. Unikamy pełnego światła, zaś w dni bardzo słoneczne chodzimy ze zwartymi nogami i kłaniamy się nader ostrożnie, bo gdy się rozłączy kolana, widać okna w nogawkach lub pończochach.
(…)
„Nie ma w całej naszej garderobie nic, co by z początku nie było czymś innym i nie miało swojej historii. Verbi gratia: spójrzcie na ten kubrak [ropilla], otóż przedtem był on parą bufiastych pludrów [gregüescos], jest wnukiem krótkiej peleryny [capa] i prawnukiem długiej [capuz], z kapiszonem, teraz zaś oczekuje kolejnego przeobrażenia w stopy do pończoch [soletas] czy coś innego. Te wkłady do trzewików [escarpines] służyły niegdyś jako onuce [panizuelos], przedtem jako ręczniki [toallas], a jeszcze dawniej były to koszule [camisas], córy prześcieradeł [sábanas]; po tym wszystkim jeszcze zużywamy je na papier, na papierze piszemy, a potem robimy z niego proszek do odnawiania trzewików [polvos para resucitar los zapatos], widziałem już obuwie, uważane za stracone, przywrócone do życia z pomocą tych lekarstw.

Zauważcie, ile można mówić i jakie rozmowy nawiązać na podstawie samego stroju (nie, nie namawiam nikogo na świecenie gołym zadkiem spod potarganych pludrów, tych interakcji nie chcecie). Haft z czyimś imieniem, zacerowane dziury po mieczu, naszyty na beret obrazek z ukochaną, mocno spracowane, ale utrzymywane w dobrym stanie buty, lub pochwa od miecza, wielokrotnie łatana i naprawiana koszula pod pozornie pysznym dubletem – w tym wszystkim są opowieści i widziane natychmiast i takie do opowiedzenia w grze.

Podsumowanie w skrócie

  • Maszyna do szycia – dobra i nie dajcie sobie wmówić czegoś innego. Nie szarpcie się też u rzemieślników na dopłaty za ręczne szycie. Macie wybór między maszyną i ręcznym szyciem, wybierajcie maszynę. Polecałbym tylko unikanie overlocku.
  • Szycie ręczne – dobre, ale kiedy jest dobre. Odpuśćcie sobie koślawe potworki, chyba, że mają sensowne uzasadnienie fabularne. To jest powód do wstydu, nie do dumy.
  • Naprawianie, łatanie, szycie, recycling stroju – bardzo dobry, choć trzeba uważać, żeby nie zrobić makatki ze stroju do „zastaw się, a postaw się”. Tak powinny być traktowane stroje użytkowe, a te wyjściowe tylko w możliwie niewidoczny na pierwszy rzut oka sposób.

Podziękowania

Dziękuję Rafałowi Szwelickiemu za konsultację i za wklejenie kiedyś na fb tego fantastycznego tekstu o Hidalgo.

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.