Focale, bandana, fular, krawat

Dziś będzie o rzeczach wiązanych wokół szyi. Mają one parę tysięcy lat, chociaż ich funkcja zmieniła się dość mocno w ciągu ostatnich 100-200.

Człowiek ma warstwy

Ściślej – warstwy ubrania. Bezpośrednio na skórze leży coś w miarę łagodnego. Len, bawełna, ostatnio plastik. Są wyjątki (na przykład koszula którą zakładam pod drugowojenny battledress jest wełniana), są też pewne różnice wynikające ze stanu majątkowego (ktoś biedniejszy mógł nosić wełnę bezpośrednio na skórę) lub też w końcu dostępnych tkanin (kiedyś dostępne były wełny tak miękkie że można z nich było robić bieliznę). Ale pewną normą na przestrzeni ostatnich dwóch tysięcy lat jest podział odzieży na spodnią i wierzchnią, odpowiednio: łagodną i szorstką. Są trzy główne miejsca w których granice tych ubrań na siebie zachodzą: pas, nadgarstek, szyja. Aby ochronić skórę przed odzieżą wierzchnią wpuszczamy koszule w spodnie, stworzyliśmy też duży mankiet wystający poza warstwę wierzchnią i nie pozwalający jej dotknąć skóry oraz wyłożony kołnierz wychodzący na odzież wierzchnią i również oddzielający ją od skóry. Ostatnio ludzie trochę o tych funkcjach zapomnieli, skutkiem czego jest sporo drapania się po szyjach kiedy ktoś zakłada na t-shirty cokolwiek innego niż śliski i miękki polar.

Skóra chroniona jest przed odzieżą wierzchnią, odzież wierzchnia jest jednocześnie chroniona przed skórą. Zanim (w ciągu ostatniego wieku) owa odzież stała się zwykłym burym, bezkształtnym worem zrobionym z dowolnej plastikowej szmaty na którą naniesiono logo, bywała zrobiona z dobrych tkanin, pracochłonnie skrojonych i/lub ozdobionych. To było ubranie które miało sporo wytrzymać i w większości klas społecznych nie było zmieniane codziennie. Aby nie musieć go zmieniac lub prać codziennie trzeba było je chronić przed ludzkim potem – tę funkcję pełniła właśnie odzież spodnia.

Spód więc chroni wierzch przed skórą a skórę przed wierzchem. Tyle że kołnierze są dość niedawną rzeczą, mają jakieś 400 lat. Czego używano wcześniej aby chronić szyję przed odzieżą wierzchnią? Chust i chustek.

Geneza i funkcja

Ludzie wiążą sobie coś wokół szyi od czasów tak niepamiętnych że ciężko podać konkretną genezę. Można zaryzykować strzał że od czasów od których w ogóle istnieją absorbujące wilgoć tkaniny.

Wiązanie sobie wokół szyi (na najróżniejsze sposoby) kawałka materiału ma cztery możliwe funkcje i często łączy kilka z nich:

  • potnik. W tej roli najróżniejszych szarf od tysiącleci używali ludzie pracujący fizycznie. Pot wsiąka w materiał i (jako że ten nie jest już niczym innym przykryty) dość łatwo wyparowuje. Czyni to pracę bardziej komfortową.
  • osłona przed słońcem. Ludzie najczęściej starają się pracować mając słońce za sobą a nie świecące prosto w oczy. To oznacza że kark, jako nieosłonięta część ciała, jest szczególnie narażony na oparzenia słoneczne. Użycie chusty czy szarfy owiniętej wokół karku pozwala go ochronić przed poparzeniami.
  • szalik. Każdy z nas go nosił, nie ma się nad czym rozpisywać.
  • ozdoba. Tkanina jako element ozdobny, obecnie jest to najczęściej jej wyłączna funkcja.

 

Ewolucja, od szmaty do krawata.

Przez większość znanej historii potniki były podłużnymi lub trójkątnymi kawałkami materiału, najczęściej jednolitego, noszonymi w niemal dowolny sposób na szyi. Czasem na ubraniu, czasem pod nim. Kolumna Trajana używa wizerunku focale (chusty rzymskiego żołnierza) noszonej na albo pod zbroją jako sposobu odróżniania legionisty (żołnierza-obywatela) od auxila (żołnierza-poddanego).

W czasach nowożytnych następuje ewolucja potników. Szlachta i coraz bogatsze mieszczaństwo zaczynają używać chust z coraz droższych i bogaciej zdobionych materiałów. W końcu materiały te stają się na tyle bogate że ich funkcja ozdobna staje się funkcją główną i jednocześnie niezbędne staje się chronienie ich przed skórą. Chusty przenoszą się spod koszuli na koszulę, funkcję chronienia skóry przed odzieżą wierzchnią (oraz chronienia bogatej chusty przed skórą) przejmuje kołnierzyk. Ten kołnierzyk początkowo, dla wygody czyszczenia i krochmalenia, jest odpinany. Będąc już na kołnierzu chustka wije się w najróżniejsze kształty, zatracając przy tym całkowicie jakąkolwiek funkcję użytkową, aż w końcu ewoluuje w krawat i muchę. Potnik nie zanikł do końca, jest wciąż obecny jako cylindryczny kawałek syntetyku/bawełny znany trekkerom:

trekking bandana, trekking neckerchief

oraz żołnierzom, arabskim/palestyńskim bojownikom i ludziom z Poglądami:

arafatka, scrim net

Oczywiście szalik ma się świetnie i świetnie mieć się będzie jeszcze długo.

Jak to się ma do larpa?

Do larpa współczesnego czy steampunkowego zupełnie bezpośrednio. Dla pewnych klas społecznych fular lub krawat to obowiązkowy element stroju. Do larpa fantasy, czy zbliżonego chustki i szale mają się… różnie. Nie jest to w żadnym razie element obowiązkowy, jest raczej rzadko spotykany. Niemniej na kilkudniowym larpie, zwłaszcza w sezonie letnim, taki element stroju przydaje się z powodów czysto praktycznych. Tych dwóch pierwszych wymienionych wyżej – jako potnik i jako osłonę przed słońcem. Jeśli kto nie wierzy mnie, może uwierzy trekkerom. Linki są powyżej.

Ostrzegam że na początku taka chustka może drażnić albo irytować, zwłaszcza jeśli użyło się złego materiału lub zbyt ciasnego węzła. Ale człowiek szybko się przyzwyczaja a potem wręcz ciężko mu się bez tego obyć. Rzymska focale jest dla mnie tak wygodna że z jej powodu zacząłem do formalnych koszul nosić bandany.

Jaka tkanina?

Len. O plastiku nie chce mi się znowu pisać. Usłyszałem ostatnio że polar jest przesuper materiałem na stroje larpowe – ok. Niech kto chce robi sobie co chce z polaru albo ortalionu, niech sobie robi tuniki odcinając rękawy dresu. Tymczasem jednak stwierdzę autorytatywnie i nazistowsko że na szyję, na potnik: tylko len. Zanim zjedzą mnie rekoludki – tak, wiem że wełna się do tego nadaje, wiem, wiem, wiem. Ale wybranie takiej wełny to umiejętność sama w sobie, poprawne jej noszenie też, a w końcu samo noszenie wełny na gołej skórze to umiejętność którą trzeba dopiero nabyć a której larpowcy nie mają. Więc wełnę sobie darujmy.

Jaki len? Len bieliźniany. O różnych rodzajach lnu już było ad mortem usrandum, co to jest gramatura i splot już tłumaczyłem. Na chustkę letnią najlepszy jest możliwie lekki len, może być nawet tak lekki że przezroczysty (wtedy powinno go też być odpowiednio więcej). Ostrzegam jednak że toto musi być obszyte (inaczej zwariujecie od plączących się po skórze nici a sam ciuch rozpadnie się bardzo szybko), a obszywanie delikatnego bieliźnianego lnu ręcznie to coś co może nauczyć ciężkich bluźnierstw siostrę Faustynę. Piszę o obszywaniu ręcznym z powodu dawno zauważonego przeze mnie paradoksu – larpowcy szyją ręcznie znacznie częściej niż rekoludki. Więc ręczne obszywanie leciutkiego lnu to jest hardcore, test męskości lepszy niż instalacja linuxa, po obszyciu ręcznym długiej na metr i szerokiej na 30cm chusty jest się lepszym niż hardcorowy Koksu. Nie będę tajemniczy – to się po prostu rwie jak diabli, ten len niemal rozłazi się w dłoniach. Trzeba go składać na dwa a potem jeszcze na dwa (a ile jest dwa a dwa?*), na to trzeba przewidzieć dodatkową szerokość, szyć trzeba bardzo bardzo gęsto a i tak po tym trudzie i żmudzie całość potrafi się rozleźć jak pajęczyna przy pierwszym założeniu. Więc do szycia ręcznego len trochę cięższy, taki przez który nie widać wyraźnie co jest za nim.

Czy da się używać lnu twardego? A to już zależy jak sami jesteście twardzi. Tak, da się. Trzeba umieć. To podobna kwestia przyzwyczajenia jak noszenie na gołej skórze wełny. Jak raz człowiek tej umiejętności nabędzie to rzecz jest mu dość obojętna. Przedtem jest źle, oj źle.

Bardzo twardy len z wojskowego worka użyty jako focale (oplot twarzy jest powyżej niego, focale wystaje pod dolną krzywizną). Działał dobrze, ale wymaga przyzwyczajenia.
Bardzo twardy len z wojskowego worka użyty jako focale (oplot twarzy jest powyżej niego, focale wystaje pod dolną krzywizną). Działał dobrze, ale wymaga przyzwyczajenia.

 

Jak wiązać?

Wiązanie krawatów jest ściśle formalne i jest o nim dużo w sieci. Z fularami jest trochę łatwiej, zwłaszcza że wczesne fulary były mało formalne i czasem wiązane po prostu jak bądź, jak komu tam fantazja do głowy przyszła. Zmienia się to trochę od czasu Beau Brummela, wynalazcy obsesywnej prostej elegancji.

Beau Brummel tuż przed wynalezieniem obsesywnej prostej elegancji

Rozpisywać się o tym nie będę, instrukcje dla różnych węzłów (w tym bardzo łatwych) na fulary można znaleźć na męskich blogach szafiarskich:

jak zawiązać ascota, how to tie a wedding cravat, how to tie a scrunchie

(wymagana będzie szpilka do fularu. Tak, da się bez niej, podobnie jak da się bez butów).

Co do potników, bandan i tak dalej: jest łatwiej i trudniej na raz. Wprawdzie znikają nam formalne węzły, możemy to wszystko zawiązać naprawdę jak tam popadnie, ale jednocześnie pojawia się (nieistniejąca w przypadku krawata czy fularu) funkcja którą ciuch ma spełniać. Aby tę funkcję spełniał musi odpowiednio leżeć i pracować, a w tym celu musi być odpowiednio zawiązany. Wiadomo jak musi być zawiązany szalik na pogodę zimną. Na pogodę ciepłą focale (tak odtąd będę nazywał wszystkie potniki, szmaty i tak dalej) powinna być zawiązana tak aby dotykała skóry, ale nie była na niej ciasno opięta. To jest kwestia praktyki i kilku prób. Idealnie jest kiedy focale stanowi rodzaj chmury, kiedy chroni skórę przed słońcem jednocześnie zapewniając przewiew. W żadnym razie tkanina nie powinna pozostawać w miejscu przy ruchu szyi. Jeśli do czegoś takiego dojdzie błyskawicznie (naprawdę błyskawicznie) nabawimy się obtarć. Nie podam idealnego jedynego wzoru bo ciasność opięcia, to ile razy owiniemy sobie tkaninę wokół szyi i jak ją zawiążemy zależna jest od gramatury i rozmiarów a w końcu od indywidualnego gustu.

Najzwyklejszy w świecie pasek lekkiego lnu przeciągnięty wokół kołnierza barokowej koszuli i zawiązany na zwykły supeł pod szyją.

 

Jakie rozmiary?

W granicach rozsądku niemal dowolne. Noszone w czasie Drugiej Wojny Światowej przez Anglików kamuflażowe focale to duże siatkowe kwadraty. Są dość uniwersalne, bo można to i złożyć w pasek i zawiązać po prostu pod szyją żeby opadało jako półpelerynka na plecy. Bandany są kwadratowe, składane w trójkąt który jest następnie wiązany tak aby większość zwisała z przodu. Może to równie dobrze być coś na kształt szalika, metr-półtorej lnu szerokiego na 24-30cm. Generalnie lepiej mieć za dużo niż za mało. Warto jakoś ozdobić. Takie chusty bardzo rzucają się w oczy i odpowiednio zrobione mogą stanowić główny element identyfikacyjny drużyny.

Kilka przykładów zawiązanych focale. Wybieram swoje zdjęcia nie z powodu szczególnego narcyzmu ale dlatego że do nich jestem dość pewien praw wykorzystania:

Drugowojenna kamuflażowa chusta (scrim net). Rozpoznałby ją każdy legionista

 

Założona pod sagum (peleryną) działa jako potnik i jednocześnie chroni skórę szyi przed hełmem, krawędziami zbroi i krawędziami hełmu

 

Założona bardzo luźno, ledwie owinięta kilka razy wokół szyi, bez żadnego węzła. Wepchnięta pod krawędzie zbroi aby ochronić szyję

 

I to tyle

I to tyle!

* Dwa a dwa jest siedem!

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.