Jak broń larpowa robi „ała”.

O najróżniejszych mieczach, młotach i innych halabardach larpowych narosło tyle mitów, że warto sobie powiedzieć o nich parę rzeczy spoza „mie się wydaje”. Poniższy tekst mówi odrobinę o BHP i fizyce tych broni i o tym, od czego zależy to, jak groźne będzie uderzenie i jak łatwa/trudna w kontrolowaniu będzie broń.

Notka: kiedy brałem się do pisania tego tekstu, miałem nadzieję wyosobnić jakieś parametry broni, które dawałyby ogólne pojęcie o jej poziomie bezpieczeństwa w larpie. Być może projekt testu. Im więcej grzebałem, tym bardziej wyglądało mi to zadanie na niemożliwe. Kiedy dowiedziałem się o Freyhandach, które ważą w okolicach kilograma (używane w DESW symulatory Go-Now są lżejsze), odpuściłem sobie to zadanie. Poniżej jest wytłumaczenie jego niemożliwości, jak również tego, czemu nie wolno przerzucić BHP na broń i dlaczego bezpieczeństwo zależy przede wszystkim od człowieka.

Parametry broni.

Tu najczęściej wymienia się masę i długość. To dość jasne parametry, intuicyjnie zrozumiałe dla wszystkich. Większa długość – większy zasięg i mniejsza zwinność broni, większa masa – większa siła uderzenia, gorsza kontrola. Powiedzmy. Dochodzą tu inne parametry, ale to sensowne przybliżenie. Kolejną rzeczą jest ukochany przez wszystkich środek masy. Bierzemy miecz, kładziemy go sobie na nadgarstku i sprawdzamy, w którym ułożeniu nie będzie przeważał na żadną stronę. W ten sposób wyznaczamy sobie środek masy, wyglądając przy tym maksymalnie profesjonalnie. Widać, że znamy się na mieczach, wiemy od razu, co jest ważne, jak to ocenić, czujemy się świetnie. Co dzięki temu wiemy? Niewiele.

Doświadczenie myślowe. Bierzemy kij od mopa. Taki plastikowy. Jego środek masy będzie dokładnie w centrum. Jest to leciutki, plastikowy kij, będzie się szybko i ładnie obracał kiedy go tam chwycimy. Teraz dodajemy mu na obu końcach 20kg ciężarki (udawajmy w myślach, że go to nie złamie). Kij jako broń stanie się bezużyteczny, będzie się nadawał co najwyżej na sztangę. Środek masy ani drgnie, jest w tym samym miejscu.

W dużym uproszczeniu środek masy jest tam, gdzie miecz najchętniej się obraca. Jeśli cisnęlibyście nim tak, żeby wirował, to ten ruch wirowy będzie właśnie wokół środka masy. Wyjechanie środkiem masy daleko na klingę czyni miecz niemal bezużytecznym (w larpówku jest trochę inaczej, o tym później), dlatego przyrost masy klingi kontruje się cięższą głowicą i zachowuje się środek rotacji w mniej więcej tym samym miejscu. W rezultacie niemal wszystkie miecze mają go w tej samej okolicy. Podobnie prawie wszystkie larpowe bronie mają ten środek masy trochę za jelcem. Czy przez to zachowują się tak samo? A skąd. Jeśli braliście do ręki wiele larpowych (i/lub prawdziwych) mieczy, na pewno zauważyliście, że jedne bardzo „chcą” się obracać i ciąć, inne „lubią” pozostać w linii, jeszcze inne (na ciebie patrzę, długi noblu Epica) są jak łom w ręce i nie bardzo nadają się do czegokolwiek. Wszystkie te miecze mają podobny środek masy. Gdyby więc strona sklepu internetowego podawała wam gdzie on jest, dowiedzielibyście się dokładnie nic. Zmierzenie tego punktu na nadgarstku, poza ciepłym uczuciem profesjonalizmu, daje wam niewiele. I absolutnie nic, czego nie daje wam po prostu wzięcie tego miecza w rękę i poruszanie się z nim odrobinę. Parametrem, który faktycznie coś by nam powiedział jest moment bezwładności, który związany jest nie tylko z masą i długością, ale dystrybucją masy. Powiedzmy, że liczenie tego dla każdej broni byłoby na tyle trudne, że zostawię was tu z wikipedią. Weźmy sobie po prostu z tego lekcję, że środek masy znaczy dla parametrów miecza niewiele, chyba, że jest naprawdę zaburzony.

A co tak w ogóle daje zaburzony środek masy? Erm… daje topór. Topory, halabardy i podobne bronie mają środek masy celowo odsunięty od dłoni (dla toporów jest on tuż przy liściu). Daje to znacznie większą dźwignię przy ciosie, czyni broń trudniejszą w kontroli i wymagającą więcej siły, ale daje też o wiele większą siłę ciosu, niż jest to możliwe dla miecza o podobnej długości. A skoro o sile, przejdźmy do następnej części.

Pęd, energia, ciśnienie, popęd, zderzenia sprężyste i niesprężyste, czyli co sprawia, że „ała”, albo i nie.

Niemal każdy zna wzór na pęd. Pęd to masa, pomnożona przez prędkość. Zwiększ masę dwukrotnie, pęd wzrośnie dwukrotnie. Zwiększ prędkość dwukrotnie, pęd wzrośnie dwukrotnie. Proste, jasne, ale znowu mówiące niewiele o tym, co rzeczywiście robi broń. Pęd to, znowu upraszczając, miara tego, jak łatwo jest obiekt zatrzymać. Jeśli uderzy w was pojazd o masie 200 ton, poruszający się z prędkością 1cm na minutę, nic wam się nie stanie. Jego pęd to 33.3kgm/s. Ten sam pęd będzie miał pocisk o masie 100g, uderzający w was z prędkością 333.3 metrów na sekundę, czyli blisko prędkości dźwięku. Czym wolicie dostać? Żeby to przedstawić inaczej – prawa Newtona mówią nam, że kiedy strzelamy z pistoletu, zarówno pistolet, jak i pocisk mają ten sam pęd. Dostajemy ten sam pęd w dłoń, który cel dostanie w… cel. Oczywiście wolimy dostać odrzutem pistoletu, niż pociskiem. Co więc nadaje tę siłę niszczącą? Popatrzmy sobie na wzór na energię kinetyczną:

Znalezione obrazy dla zapytania wz??r na energię kinetyczną

Energia jest proporcjonalna liniowo do masy i w kwadracie do prędkości. Uderzamy kogoś larpowym mieczem o masie 100g z prędkością 1m/s. Energia to 0.05 J. Zwiększmy masę dwukrotnie, do 200g. Energia rośnie dwukrotnie, do 0.1J. Albo zamiast tego weźmy ten sam miecz, o masie 100g i uderzmy nim dwa razy szybciej, z prędkością 2m/s. Energia rośnie czterokrotnie, do 0.2J. Dla powyższego przykładu z pojazdem i pociskiem jest to (przypominam – przy tym samym pędzie) odpowiednio 0.003J oraz 5555J. Ważne – przyrosty prędkości są ważniejsze, niż przyrosty masy. Co dla Ciebie oznacza, że przeciwnik lepiej wyjdzie na byciu trafionym dwa razy cięższą bronią z tą samą prędkością, niż gdybyś bazową broń rozpędził do dwa razy większej, niż normalnie, prędkości. Pozwalam tu sobie pominąć wszystkie komplikacje, związane z ruchem obrotowym i dystrybucją masy, ogólna zasada pozostaje ta sama.

Skoro mamy już w grze energię, dodajmy jeszcze ciśnienie. Jeśli z tą samą, w miarę sensowną, siłą naciśniesz na swoją dłoń kubkiem i zaraz potem czubkiem noża, to oczywiście tym pierwszym nie zrobisz sobie krzywdy, a tym drugim tak. Powodem jest ciśnienie, czyli to, na jakiej powierzchni rozkłada się działająca siła. Mamy skórę, przystosowaną do obrony przed tępymi przedmiotami (dlatego bieganie boso nie powoduje rozerwania skóry na stopach), ale kiepską w obronie przed przedmiotami ostrymi. W tym artykule (http://swordstem.com/2018/04/26/force-vs-pressure/) jest doskonałe porównanie ciśnienia między bezpieczną (głowica) i roboczą (sztych) stroną miecza. Kiedy naciskasz na cel ostrym sztychem miecza, wywierasz 3 miliony razy większe ciśnienie, niż gdybyś (z tą samą siłą) naciskał głowicą. Larpowy miecz oczywiście nie przebije nikomu skóry, ale im większe ciśnienie wywiera, tym bardziej bolesne będzie uderzenie i tym paskudniejszy siniak.

Popęd to następna rzecz. Nazywany ładniej „impulsem”, ale „popęd” to tak ładnie trollowe słowo. Popęd/impuls to miara dystrybucji siły w czasie. Pewnie słyszeliście o oszukujących bokserach, którzy wkładali sobie twarde wkładki w rękawice. Cel dostaje tą samą rękawicą, z prawie tą samą siłą, prawie tym samym pędem. Ale sama rękawica nie zrobi mu nic, zaś rękawica z wkładką złamie mu szczękę. A dlaczego? Dlatego, że rękawica (bez wkładki) amortyzuje siłę uderzenia. Wydłuża jej działanie w czasie i drastycznie zmniejsza jej ilość, oddziałującą na cel w pojedynczej jednostce czasu. W broni larpowej tę funkcję spełnia znajdująca się między rdzeniem a ryjem pianka.

Co nam z tego wynika?

Bezużyteczność cyferek. Jeśli miecz jest na stronie sprzedawcy opisany niezwykle skrupulatnie (jak nikt właściwie tego nie robi), czyli nie tylko długość, ale też masa, środek ciężkości, to wciąż nie mówi nam to o nim zbyt wiele.

Więc weźmy sobie dane kilku różnych broni. Dwie kolumny przedstawiają energię w ruchu i od razu za nie przepraszam – to jest wartość skrajnie teoretyczna, energia, którą miałby miecz ciśnięty luzem w cel, nie zaś używany rzeczywiście w walce. 5m/s to szybki cios, ale drastycznie wolniejszy od możliwych maksymalnych szybkości (w szermierce sportowej osiąga się, według różnych miar, 30-60m/s). Tym niemniej, jako rodzaj ilustracji nonsensu, zaznaczyłem energie, wystarczające (na czerwono), lub bliskie wystarczającym (na pomarańczowo) dla pokonania maski z siatką CEN Level 2 (8.5J), używanej w profesjonalnej szermierce sportowej i również w DESW/HEMA (uważana za wystarczającą do obrony przed stalowym długim mieczem):

NazwaDługość całkowita (z rękojeścią i głowicą)MasaEnergia przy v=1m/sEnergia przy v=5m/sTyp
Freyhand William Bastard Sword.125cm900g0.45J11.25JLateks
Daeneli Armouries Thibault Rapier 792110cm792g0.396J9.9JStal
Freyhand Sven Longsword97cm565g0.2825J7.0625JLateks
Freyhand Thomas Langes Messer95 cm650g0.325J8.125JLateks
Noble Sword, Epic Armoury106cm360g0.18J4.5JLateks
Rapier, Epic Armoury98.5cm313g0.1565J3.9125Lateks
Regenyiei Feder132cm1536g0.768 J19.2 JStal
Deepeeka Gladius26.5cm525g0.2625 J6.5625 JStal

Gdyby brać te cyferki za rzeczywistą miarę morderczej skuteczności broni, można by wziąć lateksiaka Freyhanda i gnać z nim na Grunwald. Oczywiście mają się one do owej skuteczności bardzo średnio. Ale żeby uzmysłowić to, jak bardzo energia zależy od prędkości, zwrócę waszą uwagę, że w tabeli powyżej każdy lateks przy 5m/s ma większą energię, niż każdy miecz stalowy (nawet półtorakilowy długi miecz) przy 1m/s.

Co wpływa na „ała” lateksu, bardziej ludzkim językiem.

Rozpędzasz broń. W tym momencie istotny jest środek ciężkości, ogólna masa i sztywność broni. Istotne dla Ciebie, dla tego, jak dobrze będziesz się czuć z bronią, jak łatwo Ci ją rozpędzić i zatrzymać, jak łatwo kontrolować. Freyhand, który ma w głowicy kulę z metalu (firma nie powiedziała jakiego, podejrzewam żelazo, albo ołów), zachowuje się w dłoni całkowicie inaczej, niż rapier Epica. To było aż zabawne, obserwowanie tego efektu u siebie i innych. Ludzie, przyzwyczajeni do Epica, biorą do ręki Freyhanda i nagle na twarzy pojawia im się durny, szeroki uśmiech. Aż taka drastyczna różnica w odczuciu! Tu właśnie jest powód przesuwania jakiejś przeciwwagi daleko na ostrze (tak zachowuje się pióro w Langes Messerze Freyhanda) – daje poczucie masy, którego zwykłemu lateksiakowi bardzo brakuje i czyni dynamikę użycia go bardziej zbliżoną do prawdziwej broni.

Co potem? Potem, jeśli jesteś dobrym szermierzem, Twoja broń trafia w cel. I tu zaczyna się dziać wiele rzeczy na raz. Bijesz tak naprawdę swój cel prętem z włókna szklanego, który stanowi rdzeń broni. Między tym prętem a celem (skórą) jest pokryta lateksem pianka. Ta pianka tworzy szersze, lub węższe ostrze. Od szerokości tego ostrza i od tego, jak elastyczna jest pianka, zależy ciśnienie. Poliuretanowy Wyvern (dość cudownie pracująca w dłoniach broń) ma na przykład bardzo wąskie ostrze (zdjęcie poniżej) i jego ciśnienie będzie spore.

Po lewej Wyvern, po prawej rapier Epica.

Co do pianki (wytłumienia) – na dwoje babka wróżyła. Jeśli pianka jest bardzo gęsta i zbita, jej ugięcie będzie niewielkie. To spowoduje, że „ostrze” nie rozpłaszczy się tak bardzo (brak rozpłaszczenia spowoduje większe ciśnienie), do tego impuls będzie większy. Ale jeśli z kolei pianka będzie za miękka (podejrzewamy, że to dzieje się w długich mieczach Freyhanda), to po prostu pozwoli on rdzeniowi niemal bezpośrednio walnąć w skórę. A to już jest bardzo, bardzo bolesne i może spowodować obrażenia. Ważna jest też dystrybucja masy. Większość mieczy ma bardzo proste ostrze, ale niektóre (jak Langes Messer Freyhanda, albo Leonidas Epica) mają wyraźny liść. To dodatkowa masa daleko od punktu rotacji, która nadaje mieczowi częściowo charakterystyki topora. Ale jednocześnie daje znacznie lepsze wytłumienie uderzenia (zaczyna już boleć głowa?). Nota bene – mieczem, którym dotąd bez większych problemów i skarg trafiałem ludzi, walnąłem kolegę w głowę. Aż usiadł. Dlaczego? Bo biłem go od tyłu, nie chciałem za mocno, więc zmieniłem chwyt tak, żeby miecz uderzył płazem. Głupi, głupi błąd, którego po mnie nie powtarzajcie. Miecz larpowy jest skonstruowany tak, aby ostrze zapewniało wytłumienie rdzenia. Na płazie tego wytłumienia jest bardzo niewiele. Bijąc kogoś płazem, bijecie go niemal bezpośrednio prętem. Uczcie się z mojego błędu, nie własnych i nie róbcie tego. Płazem, jeśli już, to naprawdę tylko całkowicie sygnalizacyjnie. Do zapamiętania z tego akapitu: ugięcie pianki zmniejsza impuls i ciśnienie, do tego pochłania energię ciosu (zostaje ona zużyta na odkształcenie otuliny rdzenia, co zmniejsza ogólną energię, którą przyjmuje cel). Twardość, gęstość i grubość pianki ma bardzo duże znaczenie dla ogólnego „ała”, którym skutkuje trafienie.

Tyle pianki dzieli Cię od osi broni w halabardzie. Z boku ta wartość jest poniżej 1cm – nie uderzaj płazem!
Tyle pianki dzieli Cię od osi broni w rapierze Epica.

Kolejna rzecz to elastyczność rdzenia. Zbyt sztywny i broń będzie bardzo twarda w uderzeniu (ugięcie rdzenia to kolejny rodzaj amortyzacji). Zbyt miękki i broń będzie wędkować, stanie się trudna w kontroli, co jest potencjalnie jeszcze bardziej niebezpieczne. Krótkie pręty są generalnie sztywniejsze od długich (beniz, hahahahha) o tej samej średnicy, stąd trafienia krótkimi mieczami potrafią być naprawdę bolesne jak diabli.

Jak gładki jest miecz? Po trafieniu w gołą skórę, miecz może być przez parę centymetrów pociągnięty. Jeśli jest szorstki (kiedy ostatnio natarliście swoją broń smarem silikonowym?), albo jeśli ma gruzełki, może rozerwać/podrapać skórę. Trywialne trafienie spowoduje wówczas krwawienie. Zdarzyło mi się krwawić ze skroni po naprawdę słabym, zupełnie przypadkowym (broń innego żołnierza w marszu) zahaczeniu jej czubkiem epicowego rapiera.

W co broń trafiła? W jednych miejscach trafienia właściwie nie zauważymy (mięśnie ramion są bardzo odporne), w innych nawet leciutkie trafienie będzie bolało jak sam sukinsyn a nieświadomi mechaniki ciała ludzie mogą się rzucić do awantury (wnętrze uda to ostatnie bydlę jeśli chodzi o bycie trafianym, boliboliboli). Sklepienie czaszki jest świetnie chronione (czaszka serio jest po coś) i trafienia tam niezbyt bolą, za to powodują mało przyjemny szok. Dochodzi też kwestia odkształcenia celu. Tkanka tłuszczowa ma tę miłą cechę, że chroni nas przed udarami. Po to mamy tłuszcz na tyłku – żeby siadanie na ziemi, czy tam na gałęzi, nas nie bolało. Uderzenie w część ciała, nie chronioną tłuszczem, boli mocniej, niż w otłuszczoną. A to, między innymi, dlatego, że część energii uderzenia zostaje pochłonięta przez samo odkształcenie sprężystego tłuszczu, który do tego rozprowadza też energię na boki. Dlatego strzał w mięsień boli bardziej (i zostawia większe ślady), niż strzał w tyłek.

Jak to wszystko wyrazić cyferkami w opisie miecza? Nijak. Nie da się. Zwłaszcza, że trzeba by opisać charakterystyki w cięciu, w krojeniu, w sztychu, w wiązaniu, w prowadzeniu w linii, w prowadzeniu po kręgu…

Czy lateksowa broń może zniszczyć solidny, stalowy hełm?

Znalezione obrazy dla zapytania picard facepalm

Nie. Kto tak na poważnie twierdzi (tak, są tacy ludzie) albo kłamie, albo jest debilem. Zdarzają się jednak hełmy, zwłaszcza indyjskie produkcyjniaki, tanie klony Deepeeki, które może zniszczyć samo założenie ich na głowę. Takie mogą się zacząć rozpadać od strzału lateksem. Albo od chodzenia. Albo od postawienia ich na ziemię.

Od czego człowiek krwawi.

Człowiek krwawi, kiedy jego skóra straci spoistość. W tym celu może zostać przebita, rozcięta, rozdarta, rozdrapana, masaj. Miecz larpowy nigdy nie rozetnie (w znaczeniu czystego, głębokiego rozcięcia) ani nie przebije skóry. Gdyby był do tego zdolny, mielibyśmy już dawno trupy po bitkach larpowych i odpowiednią legislację na szczeblu parlamentarnym. Miecz larpowy może za to skórę rozdrapać, albo rozedrzeć. Jak?

  • Czasem miecz ma na klindze gruzełki, pozostające po zastyganiu lateksu. Nie będą one problemem przy czystych ciosach. Nie będą nawet problemem przy uderzeniu w cieniutką tkaninę. Ale jeśli gruzełek uderzy w skórę, a następnie zostanie po niej pociągnięty (krojenie), może ją rozdrapać. Jak paznokieć.
  • Rozdarcie (pęknięcie) skóry. Mamy parę miejsc, gdzie skóra jest dość mocno opięta. Łokieć przy całkowicie zgiętym ramieniu (normalnie jest tam zapas skóry), krawędź szczęki, czoło i większa część głowy, grzbiet nosa, takie rzeczy. Uderzenie, a zwłaszcza krojenie w takim miejscu może spowodować płytkie rozdarcie skóry. Jeśli zdarzy się to na głowie, może wyglądać nieproporcjonalnie groźnie – skóra na czaszce jest mocno ukrwiona i bardzo obficie krwawi z naprawdę zupełnie trywialnych ranek.

Pomijam tu zupełnie cudowne cechy samoróbek, które mogą spowodować dużo różnego rodzaju zagrożeń. Piszę tylko o wadach i problemach, zdarzających się w broni sklepowej. Przed każdą z tych rzeczy chroni dowolna osłona tekstylna, lub metalowa.

Znalezione obrazy dla zapytania destroyed elephant tank destroyer
Niszczyciel czołgów Elephant, przypadkowo zahaczony lateksową halabardą przez Bogobójcę z IV Regimentu Ostlandzkiego

Skoro już o tym, to:

Które miejsca ciała są najbardziej narażone na niebezpieczeństwo?

Po pierwsze oczy. Jedyna realna szansa zrobienia komuś naprawdę trwałej krzywdy to trafienie go pchnięciem w oko. Te bronie są naprawdę bezpieczne, serio trudno jest komuś zrobić nimi krzywdę. Byłem świadkiem kilku trafień w oko, w tym dwukrotnie takich, które wyjęły soczewkę kontaktową. Kończyło się minutowym dyskomfortem. Ale to wciąż ta jedna jedyna szansa na trwałą krzywdę i wobec tej szansy trzeba zachowywać ostrożność.

Drugie w kolejności, coś, co się co jakiś czas zdarza – złamania. Jesteśmy solidnie zbudowani, ale mamy kilka delikatnych miejsc. Te najbardziej podatne na uszkodzenia to palce u dłoni i nos. Złamanie ich wymaga cięcia poprzecznego, czyli nos musi być trafiony przez kogoś, stojącego z boku i naprawdę mocno niestabilnego emocjonalnie, albo musi dostać czubkiem broni, który przy tym nie jest elastyczny. Znam dotąd jeden przypadek złamanego nosa. Nie znam przypadku złamanego palca (zdarzały się regularnie bardzo dawno temu, przed erą lateksiaków, w walce na paski), znam przypadki wybicia palców.

Istnieje teoretyczne zagrożenie wybiciem zębów. Jeśli ktoś ma słabe zęby (choroba dziąseł), albo zupełnie dzikim pechem dostanie w jednego zęba poprzecznie, na czubku łuku – to się może zdarzyć. Osobiście nie znam takiego przypadku. Na Battlequeście zdarzyły się złamane i ukruszone zęby, ale było to skutkiem rantowania w twarz drewnianą tarczą, więc coś nie związanego z bronią lateksową.

Przedostatnie – rozdarcia skóry i krwawienia. Zdarzają się chyba każdemu, kto dużo walczy lateksiakami (dużo – to jest zdarzenie tak raz na dwadzieścia walk, oczywiście dane całkowicie subiektywne i anegtodalne). To są trywialne rzeczy, każdy mocniej zaciął się przy krojeniu warzyw albo przy goleniu.

Ostatnie – siniaki. Są całkowicie pewne. Walczysz na lateks, będziesz mieć siniaki.

Krwawię. Tych broni należy zakazać.

Tak, zaraz po golarkach i kotach.

Podsumowanie.

Numerki powiedzą Ci niewiele o larpowej broni (masa, długość i środek ciężkości mogą komuś doświadczonemu powiedzieć trochę o stalowej). Ustandaryzowane testowanie nie istnieje i raczej nie powstanie. Balansowanie miecza na nadgarstku nic nie znaczy. Pomachanie mieczem powie Ci już o nim niemało. Poproszenie kogoś, żeby Cię nim walnął – jeszcze więcej. Kupując zupełnie nieznaną broń robisz krok w owo nieznane (zrecenzuj ją!). Kupując broń powszechnie znaną (jak podstawa polskiego larpówka, czyli epicowy rapier), kieruj się opiniami innych, nie cyferkami na stronie, a najlepiej (oczywiście) poproś kogoś, aby Ci jej użyczył. To w tej chwili jedyny sensowny probierz. Każda broń wymaga oswojenia się z nią. Jeden z gorszych błędów to kupienie niestandardowej broni na sam larp i używanie jej pierwszy raz w życiu już w walce. Nie róbcie tego. Jakiś stockowy miecz – rapier, szpada, takie rzeczy… ok, spoko. Znasz jeden, znasz wszystkie. Ale specjalistyczne bronie – topory, halabardy, włócznie, kiścienie i tak dalej… otrzaskajcie się z nimi napierw solidnie, pobijcie kilka razy z kolegami, dajcie się nimi trochę pobić. Dopiero potem idźcie z nimi do walki.

I na podsumowanie podsumowania – nie istnieje żadne wzorcowe uderzenie w cel. Ilość parametrów, które wpływają na jego charakter, bolesność, potencjalne szkody jest olbrzymia. Jak długa była broń, z jaką prędkością kątową i liniową się przemieszczała, jak przemieszczał się cel, jaka była dystrybucja masy wewnątrz broni, ile było pianki w punkcie zderzenia i jak mocno/słabo się kompresowała, ugięcie rdzenia, w co broń trafiła, jak się zachowywała po trafieniu – to jest nieujmowalne statycznymi numerkami w taki sposób, aby ktokolwiek, poza specjalistami od inżynierii materiałowej, coś z tego miał. Konkluzja jest dla wielu, ale niestety nie dla wszystkich, oczywista. Wewnątrz lateksowego świata nie ma niebezpiecznej/bezpiecznej broni larpowej (z tą korektą, że możliwe są bronie źle zaprojektowane, które po prostu nie spełniają sensownych norm bezpieczeństwa). Są niebezpieczni/bezpieczni jej użytkownicy, a do tego są też po prostu przypadki i wypadki. W celu ich minimalizacji, bezpieczny użytkownik broni powinien ją po prostu dobrze poznać. Powinien też być świadom marginesu niepewności i przypadku, obecnego zawsze w intensywnej walce. Trenujcie. I miejcie szpej ochronny.

Podziękowanie:


Dziękuję Arturowi Woźniakowi za konsultacje fizyczne przy pisaniu tego tekstu. Wszelkie popełnione błędy są moje, nie jego.

Autor

Jeden komentarz

  1. Widze istotny wpływ naszej dyskusji na facebooku na poglad widzenia autora (pęd, popęd, moment bezwładności). Ciesze sie ze poszedles w tym kierunku (poprawnym moim zdaniem). Pozdrawiam..:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.