Larp Cywilny

Kilka słów o świecie, gdzie nie każdy jest wojownikiem.

Dawno temu, w larpoświecie gdzieś w anonimowym lesie.

Negocjacje między lokalnym bednarzem a lokalną dziwką skończyły się powodzeniem. W niedalekiej przyszłości miało dojść do aktu nierządnego, za odpowiednią rekompensatą. Na drodze do niego stał tylko jeden problem – kirys dziwki zakleszczył się na jej taszkach, a w psim pysku było trudno dostrzec źródło problemu. Bednarz musiał więc, łypiąc czujnie okiem na szumiący las, odłożyć halabardę i wszystkie trzy miecze, zdjąć łuk i kołczan i przyjrzeć się zapięciom kirysu. Podobne problemy miała dość niedaleko mała grupka, złożona z pisarza i jego ucznia. Wprawdzie nie próbowali się nawzajem rozebrać, ale kiedy wchodzili do karczmy, ich pawęże paskudnie zakleszczyły się w drzwiach, tak, że karczmarz musiał na chwilę odłożyć swoją balistę i za pomocą zaprzęgu konnego pomóc im wepchnąć się do wnętrza. Oczywiście te problemy okazały się trywialne, kiedy nadjechali Poszukiwacze Przygód, w naprawdę ciężkim sprzęcie.

 

Zamiast recenzji

Recenzji Miru 2016 nie będzie, przynajmniej nie w moim wykonaniu. Myślałem nad tym i doszedłem do wniosku, że ilość powtórzeń z poprzednich recenzji (moja z Geas 2, Bartka z Miru 2015 i Kraucha z Miru 2015) byłaby tak wielka, że nie ma to sensu. Doskonały larp, świetnie zrobiona piaskownica. Zalety: mega klimat, doskonały poziom techniczny, świetnie zrobiona symulacja. Wady: fatalna komunikacja z graczami, słaba mechanika walki. Więcej pisać nie trzeba. Zamiast tego będzie o pewnym podtypie larpa, albo raczej organizacji wewnątrzlarpowego społeczeństwa, opisanym na przykładzie Miru.

Kto kiedyś bywał na dużych larpowych terenówkach i w sumie później na wielu larpach, wie, że w fantasylandzie WSZYSCY mają broń. WSZYSCY. Każdy ma przy pasie przynajmniej sztylet, większość jakiś miecz. Z mieczem przy pasie chodzi dziwka, kancelista, architekt. Chyba najbardziej charakterystycznym elementem identyfikacyjnym takiego larpa jest karwasz, widoczny właściwie na każdym przedramieniu. Każdy mieszkaniec takiego świata w każdej chwili spodziewa się morderczego ataku i jest przeciw niemu opancerzony i uzbrojony. Czemu? Wpływa na to duża ilość czynników, jak to nieobecność na terenie gry efektywnego prawa, larpowy wyścig zbrojeń i tak dalej, ale przede wszystkim: strach. Larpy mają ledwie kilka rodzajów questów, najczęściej sprowadzających się do fedexu („przynieś mi Koniczynę Ostatniej Otchłani”) i do zadań bojowych („zabij dla mnie Demona Nieskończoności”). Questy typu fedex bardzo często wymagają od gracza/graczy solidnej, zbrojnej siły, bo owej Koniczyny Ostatniej Otchłani może pilnować Demon Nieskończoności. Jak tu łazić bez broni? I jak być nieuzbrojoną dziwką w krainie, gdzie każdy ma broń? Do tego w krainie, gdzie ciągle dochodzi do walki, co jest jakimś odpowiednikiem lądów, ogarniętych wojną? Nijak. Stąd broń u każdego. Może być inaczej? Na przykładzie Miru widać, że może.

 

Larp Cywilny.

Larp cywilny charakteryzuje się dokładnie odwrotnymi do najczęściej spotykanych proporcjami zbrojnych do bezbronnych. Na Mirze ludzi, chodzących stale z bronią przy pasie była może dziesiątka na ponad 60 uczestników. Zdecydowana większość nie miała w ogóle żadnej broni. Warto tu się na chwilę zatrzymać i zauważyć istnienie pewnego punktu przegięcia, ciśnienia tłumu. Otóż gdy ktoś decyduje się być bezbronny na larpie zbrojnym, jest on naprawdę (często dosłownie) w tyłek bity. W ogólnolarpowym układzie siły jest od razu widziany jako słabeusz, ktoś, z kim liczyć się nie trzeba i kogo zastraszyć może każdy. A że dynamika [wszyscy mają broń] -> [trzeba im dać okazję do jej użycia] nakazuje takiemu larpowi mieć jakąś bitwę, jakiś konflikt, więc rzeczywiście bycie bezbronnym jest decyzją właściwie irracjonalną. Z kolei tam, gdzie brak broni jest normą, ciśnienie jest odwrotne – broń, zwłaszcza noszona przy sobie, zaczyna wymagać uzasadnienia. Nie istnieje też tak wielki nacisk na organizatorów, aby zapewnili tej broni wykorzystanie, ujście. Próg agresji, próg dobycia miecza, znajduje się też wyżej. Gdzieś między tymi dwoma punktami grawitacji jest punkt przegięcia, od którego larp zsuwa się w jedną, albo w drugą stronę. Gdy larp siedzi w jednym, strasznie trudno jest pchnąć go w drugi.

Zostawiajac te dywagacje na boku – kiedy uzbrojonych jest garstka, a bezbronnych większość, dobycie broni przeciw bezbronnemu staje się decyzją naprawdę trudną, obarczoną poważnymi kosekwencjami, głównie wewnętrznymi. Tak się po prostu nie robi. W symulacji realnego społeczeństwa ludzie ipso eo odnajdują się w rolach normalnych, a więc członków społeczności, nie larpowych psychopatów, myślących mieczem i mających w rzyci to, ile krwi oblepi im buty. Jak skonstruować larpa cywilnego, takiego, w którym miecz będzie ostatecznością i czymś rzadkim, nie pierwszym, najoczywistszym wyborem? Ha! Nie wiem – sposobów zapewne jest milion. Mogę natomiast powiedzieć jak i dlaczego zadziałało to na Mirze.

Jeden zbrojny pomaga drugiemu nałożyć naręczaki
Ten szpej został użyty tylko w turnieju. Fot: Sit Zone Art

Piramida społeczna Spidermana.

Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. W przypadku dobrze skonstruowanego społeczeństwa feudalnego, ze lśniącą zbroją i ostrym mieczem u pasa idzie w parze obowiązek opieki nad tymi, którzy na ową zbroję i miecz się złożyli. Obowiązek tyleż moralny, co zupełnie praktyczny, bo niezapewnienie owej ochrony to uderzenie w podstawę własnego bytu. To owi bezbronni chłopi są źródłem bogactwa rycerza. On jest ich tarczą, ale jednocześnie bez nich nie będzie miał miecza. System wzajemnych zależności. Jeśli rycerz dobywa miecza przeciw chłopu, to dobywa go przeciw własnemu (albo należącemu do innego rycerza) dobrobytowi. Tego się lekko nie robi. Zwłaszcza nie robi się tego lekko, kiedy występuje się w ten sposób przeciw własnej roli i funkcji społecznej. Wyobraźcie sobie współczesnego larpa, w którym wszystkie uzbrojone postaci to policjanci. Owi policjanci raczej nie będą wymachiwać swoimi „dziewionami” w każdej ostrzejszej rozmowie. Tak więc prawidłowo skonstruowane relacje władzy, podległości i dobrze oddane warstwy społeczne same w sobie pełnią rolę moderującą, czyniąc miecz bardziej symbolem, niż bronią. W przypadki Miru podkreślone to też było konstrukcją ekonomii, gdzie chłopi po jarmarku mają właśnie zebrane plony, od których zapłacą szlachcie podatek. Trudno myśleć wówczas o nich inaczej, jak o dobru, które trzeba chronić.

 

Balans.

Ustrój feudalny opiera się na równowadze władzy. Król/książe jest ponad swoimi wasalami, ale potrzebuje w miarę powszechnej zgody swoich poddanych, aby przeprowadzać co ważniejsze zamiary. W przypadku tyranii mogą się oni zawsze sprzymierzyć przeciw władcy i obalić go. Podobnie na Mirze ród panujący dysponował odrobinę większą siłą militarną, niż każdy z rodów z osobna (choć tylko poprzez rody wasalne), ale mniejszą, niż dwa rody połączone. Nawet jednak przy takim połączeniu trudno było zapewnić przewagę miażdżącą. Wynik każdej walki był niepewny, jej konsekwencje nieobliczalne, a możliwości strat – olbrzymie. Ta zupełna losowość przebiegu i konsekwencji walki, wraz z ogromem możliwych strat, czyniła ją opcją ostateczną, nie opcją pierwszą. Po miecz sięga się, będąc przypartym do muru, nie zaś frywolnie i dowolnie. Trzeba tu jeszcze przypomnieć pewną prawdę polityki – nigdy nie wiesz, z kim trafisz jutro do łóżka. Inny ród, chwilowo wrogi, może za rok, wobec wspólnego zagrożenia, stać się sojusznikiem (a to jest istotne w przypadku larpa, rozpisanego na kilka odsłon). Prowadzenie ostrej polityki może zwrócić innych przeciwko Tobie, ale jest to odwracalne. Rozlanie krwi czyni podział właściwie nieodwracalnym, kończy rolę stołu i papieru. Zamorduj członka innego rodu, a masz wrogów do końca życia. W ten sposób już w chwili zadawania ciosu stajesz się słabszy od wszystkich innych, którzy drogę do aliansów z owym rodem mają otwartą.

 

Nie moja sprawa

Na larpie hordo-zbrojnym każda rzecz, która Ci się przytrafi, każda wymierzona Ci niesprawiedliwość, czy krzywda, jest sprawą Twoją i nikogo innego. Masz przy pasie miecz i to Ty musisz swoją krzywdę pomścić, choćbyś serio chciał grać tylko tego mierniczego z Dioptrą. Możesz, w teorii, iść na skargę do jakiegoś Pana, ale wszyscy dość dobrze wiedzą, gdzie tę skargę można sobie włożyć. Straże i gwardie na larpach są, jakie są, ich możliwość znalezienia na terenie gry i skutecznego zatrzymania jakichś łotrów oscyluje w okolicach zera. To czyni świat larpa anarchicznym, likwiduje jakikolwiek szacunek dla struktury społecznej, czy prawa. W larpie cywilnym z kolei przeważnie jesteś cywilem. Twoja własna możliwość dochodzenia sprawiedliwości jest bliska zera i musisz pracować poprzez system, zgłosić się ze swoją krzywdą do Pana. Ten zaś, na mocy wyżej wspomnianej pozycji feudalnej, musi się za Tobą ująć, a przynajmniej sprawę rozsądzić. Odbierając więc chłopu pańszczyźnianemu jego halabardę, pełną gotycką zbroję i rydwan, zionący napalmem, larp cywilny daje mu ochronę i możliwość dochodzenia swojej racji, jakiej larp zbrojno-hordowy nie ma.

 

 

Składasz to wszystko razem i dostajesz bardzo ciekawą i fajną symulację, gdzie broń i siła zajmuje należne jej miejsce, zamiast fap-fantazji z gry komputerowej, czy obrazka Royo. Miecz ma właściwie większą siłę, pozostając w pochwie, niż będąc z niej dobywanym. Jednocześnie przypasując ten miecz, postać bierze na siebie obowiązki i role, których hordo-larpowa dziwka z trebuszem rewolwerowym po prostu nie ma, bo nikt ich tam nie ma. Na niewielkim larpie, nastawionym na symulację społeczności i jej obyczajowości sprawdza się to doskonale i jest świetną odskocznią od larpów przemilitaryzowanych. Polecam tego allegrowicza, 10/10.

 

Paweł (jeden z uczestników) mówi:

Na Mirze była też jedna ciekawa sytuacja, która dobrze pokazywała różnicę między cywilami na larpach fantasy a na Mirze. Otóż gdy zaczęło być gorąco w trakcie napiętej sytuacji po śmierci Marty Edelritter, ktoś (chyba Adela von Beruth, czyli postać Aurry) zaczął wyprowadzać cywili na zewnątrz, z dala od potencjalnej walki: „zostawcie ich, to sprawa rycerzy, będzie bezpieczni z dala od tego”. Na innym larpie byłby to tłum gapiów z których ponad połowa by miała miecze i zastanawiała się kogo bić.

 

Jeszcze jedną rzecz która była dla mnie, osobiście bardzo ważna na Mirze. Gdy na larpie liczącym 50 osób walczących jest raptem kilkunastu, wszyscy się znają. Walczą razem w turnieju, piją razem z karczmie, stają ramię w ramię w obliczu zewnętrznych zagrożeń, często są dodatkowo związani więzami krwi lub małżeństwa. To sprawia, że gdy stają przeciwko sobie, to próg agresji jest wysoko – trudno im sięgnąć po miecz i zabić człowieka, z którym uprzednio żartowali, pili i biesiadowali. To był jednym z powodów dla których nie doszło na Mirze do żadnej jatki na koniec. Bo ja z Szymonem Głogowskim po prostu się lubiłem, tak samo że Sławkiem. Dlatego każdemu zależało na deeskalacji.

 

Finis coronat opus

Na koniec rada dla organizatorów takich larpów. To, że zbrojnym wchodzi na głowę aikido i że ważniejsze dla nich staje się niedopuszczenie do użycia siły, niż jej bezmyślne używanie, nie zmienia natury człowieka i gracza. Bronie larpowe są bardzo drogie, są też bardzo fajne. Kiedy ktoś się postara i zrobi naprawdę dobrego zbrojnego, potrafi mieć na sobie 2-3 tysiące złotych. Warto mu dać okazję do użycia tego. Świetną okazją są turnieje, bohurty, konkurencje zbrojne. I owe turnieje powinny być naprawdę okazją do rozładowania się, czyli jeśli nie normą, to przynajmniej opcją, powinny być tam walki „ostre”. Z minimum mechaniki i bez pieszczot – solidna walka. Niech Pan Rycerz naprawdę zasłuży na podwiązkę swojej panny, choćby miał go przez to potem dwa dni boleć ryj. Ludzie nie wychodzą do turnieju pomimo takiego zagrożenia, ale z powodu takiego zagrożenia.

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.